Najnowsze wpisy, strona 1


lut 10 2008 eksplozja
Komentarze: 0
no i dzisiaj humorek troszkę lepszy :) właśnie się szykuję na wyjście z Magdą na "eksplozję" taki koncert lokalnych zespołów przeważnie rockowych, chociaż dwa lata temu grała fajna  kapela reggae. Lubię obserwować ludzi , którzy żyją rockiem. Przemawia do mnie ich styl bycia, chociaż ja niestety nie mogę się tak zachowywać czy nosić. No cóż rodziny się nie wybiera , a rodziców tym bardziej. Mam nadzieje , że nie będzie mi wstyd przyznawać się do Magdy bo podobno ma całkiem nową czerwono-brązową fryzurę ;PP no i najważniejsze, ciekawe czy kogoś poznamy ... m relacja po powrocie lub jutro , bo muszę jeszcze wieczorem skończyć wypracowanie o obalaniu ancien regime w XIXw .. :/ ojojoj...biedna ja
lut 09 2008 bez tytułu
Komentarze: 0

Mam uczucie, że się staczam.. znów kierują mną te same, okropne, obleśne instynkty, które z obrzydzeniem wspominam z gimnazjum. .a już myślałam, że się od tego uwolniłam...

Całe gimnazjum było jednym wielkim koszmarem.Czasem miałam wrażenie, że coś obcego, jakaś inna istota opanowała moje ciało i zablokowała umysł.Nie było chwili, żebym nie myślała o jedzeniu. Jakaś krwawa walka toczyła się wewnątrz. Z jednej strony nie chciałam całkiem sie poddać, z drugiej poddawałam się obsesji i poczuciu beznadziei. Wracałam ze szkoły, wstępując po drodze do biedronki po tanie zapychacze, jadłam obiad, jadłam dokładkę, zamykałam się w pokoju jadłam kupioną wcześniej czekoladę, chrupki, batony, cokolwiek. Podnosił mi się poziom cukru, krew uderzała do mózgu aż słyszałam jak bębni w tętnicach..Czułam się jakbym ważyła tonę ale potrzebowałam więcej. Więcej, więcej, więcej. Robiłam budyń. Dwa budynie, Następną porcję. Zupki chińskie przeterminowane rok wcześniej. Chleb. Najpierw jedną kanapkę, potem pięć, potem dziesięć "Do kurwy nędzy gdzie się podział chleb" słyszałam głos mamy i strasznie jej nienawidziłam , że udaje ślepą i głuchą podczas gdy ja klęczałam przed ubikacją ze łzami w oczach. Później już nawet nie próbowałam z siebie tego wyrzucać. Wystarczy, że męczyło mnie poczucie winy i myśli, że i tak nic nie zmienię, więc lepiej nie robić nic. Był okres herbatek przeczyszczających i podkradania tabletek z apteczki. Nieprzespanych nocy z powodu bólów brzucha i nigdy niezmęczonego sumienia., które tłukło moją głową w ścianę, albo wbijające okruchy lusterka w skórę. BYły też okresy głodówek, diet oczyszczających, sokowych, owocowych, warzywnych, po których chudłam, mdlałam z głodu, płakałam i smiałam sie na przemian, żeby w końcu rzucić się na jedzenie i opróżnić lodówkę dosłownie  z wszystkiego. Z utęsknieniem czekałam na koniec tej szkoły. Byłam pewna , że przełom w życiu, jakim miało być rozpoczęcie liceum, zmieni wszystko. Zacznę się starać, uczyć , więc nie będę myśleć o jedzeniu, poznam nowych ludzi, zmobilizuję się do przestrzegania diety. Zmieniło się, opanowałam "wielkie żarcie". Były upadki, ale najwyżej tygodniowe. Po nich podnosiłam się pełna wiary w pomyślną przyszłość. 

Aż do niedawna.. Okazało się , że nie mam motywacji ani do nauki ani do dbania o siebie, do odchudzania, do wychodzenia z domu, do niczego. Zaczęłam jeść, wydałam wszystkie oszczędności na słodycze i jem jeden batonik za drugim, pięć bułek na raz. Rozciągam żołądek, żeby pomieścił więcej i więcej ..i znów mam złe myśli, znów nienawidzę siebie, znów nie potrafię się powstrzymać :(i najgorsze jest to , że nie wiem co robić.. Mama, która już się zorientowała, twierdzi , że to moje ciało i mogę je sobie niszczyć, Iwona wmawia mi , że nie jestem gruba i ona sama nie ma apetytu wiec ma gorszy problem.. cholera jasna... nie potrafię się sama podnieść.. nie mam dla kogo otrzepać kolan i zacząć się wspinać od nowa... 

lut 08 2008 droga
Komentarze: 1

bosymi stopami pieszczę ziemię

ziemia głaszcze  bose stopy

dokąd wiedzie mnie moja droga

do mroku, do dna, do nocy

 donikąd

 

wiatr popycha plecy zimnymi palcami,

 nie pożegnałam się z domem,

płynę ku oswojonemu lękowi

 

strach łasi się podstępnie

bezbronna 

 

trzymam za rękę smutek 

ma moją twarz

ma moje miękkie ramiona

mój fałszywy uśmiech

 

mam jego szarobłękitne imię

 

spadam

w jasne światło, w ponurą otchłań

byle tylko biec, uciec przed sobą, przed klatką, którą obdarzył mnie świat

uwolnić duszę

 

choćby w piekle

daj jej wolność 

 

lut 08 2008 bez tytułu
Komentarze: 0

No i kolejny raz się przekonałam , że warto przyjaźń traktować jako priorytet :) Iwona dzisiaj źle się czuła, więc zrezygnowałam ( nie bez poczucia ulgi ;P) z większości lekcji , żeby jej potowarzyszyć u lekarza.Jak się jednak okazało po moim przyjściu, słonko nigdzie się nie wybierało i wyglądało podejrzanie zdrowo, ale no cóż:P I tak strasznie lubię u niej siedzieć, oglądać durne programy na mtv, zjadać ukraińskie cukierki i śmiać się z tych samych rzeczy. Czasem mieć przyjaciółkę to dużo więcej niż mieć chłopaka :) Przynajmniej nie muszę udawać , że jestem lepsza, ładniejsza, bardziej zadbana, bardziej tolerancyjna ( oh jak ja uwielbiam kpić z głupich, Amerykańskich nastolatków;)).No i nie muszę wciągać brzucha  ;P Nie wiem jak ja bez niej przeżyję chociaż tydzień jak skończymy liceum. Już na samą myśl robi mi się smutno, ale to be honest... zanim Monika wyjechała też tak czułam, a teraz już jest jakoś inaczej. Oddaliłyśmy się i chyba nie tylko ja to czuję. Niestety pomimo udogodnień XXI wieku odległość jest straszną przeszkodą w utrzymywaniu znajomości. Mam świadomość, że przy odrobinie zaniedbania , za parę lat wielu znajomych nie będzie pamiętało jak wyglądam. Kolej rzeczy. Jakoś bardzo mi to nie przeszkadza, szczególnie , że zależy mi na na prawdę niewielkiej liczbie osób. Iwonce , Sylwii, Kasi, Madzi, Renatce no i na Michale ale to zupełnie inny rodzaj przyjaźni :)

Skoro już rozpoczęłam temat przyjaźni..Od dawna zastanawiam się jak to jest , że moi rodzice nie mają wcale przyjaciół. Żyją jakby w towarzystko odizolowanym świecie i są samowystarczalni. Mają współpracowników, rodzinę, mnie do wygadania się z problemów ( czytałam w jakiejś mądrej książce , że to duży błąd wyżalać się własnym dzieciom), ale nie mają wcale przyjaciół. Na ich miejscu, nawet żyjąc z ukochaną osobą u boku, czułabym się strasznie samotna, bo mężowi/żonie nie wszystko można powiedzieć. I to wcale nie z braku zaufania czy szczerości, ale dlatego , że nie o wszystkim chcą słuchać. Przecież co mamę interesują nowe modele pasków klinowych, czy tatę wyszukany ścieg swetra. No cóż... współczuję im , że kompletnie nie spostrzegli się w pewnym momencie wchodzenia w dorosłość, że budują rodzinę kosztem przyjaźni. 

lut 08 2008 bez tytułu
Komentarze: 0

a gdybym umarła już dziś

jak szybko byś o mnie zapomniał

świecie?

jeszcze nic nie urodziłam

niczego nie odkryłam...

 

ślady moich stóp  przykryją nowe

śmiech mój ulotni się tak jak zapach włosów na poduszce

i w sercach moje serce wynajmą inni

zapłacą czynsz oddechem, westchnieniem, słowem

 

pozwolisz mi umknąc historii?

pozwolisz pozostać jedynie nazwiskiem w kronikach? 

pozwolisz

 

prawo natury

prawo żywych do usuwania z pamięci 

 

 

 

lut 08 2008 "..chciałabym tylko nadzieję ocalić...
Komentarze: 0

ile jest warta moja nadzieja?

tyle co okruchy szkiełek na plaży rozrzuconych

 

zawiedziona kaleczy dłonie i stopy

długo nie spełniana ma oszlifowane czasem brzegi

 

sprzeczna z rozumiem

rozdmuchiwana wolą mimo woli

delikatnym chuchnięciem

byle żar całkiem nie zgasł

 

warta bycia warunkiem istnienia

 potępiona przez cel pali się drogą cierniami usłaną

 

złowrogie szepty kaleczą uszy

moje

i mojej nadziei

 

jak pasożyt towarzyszka wędrówki do przyszłości

żywi się łatwowiernością i słabością serca

 

 do piekieł poprowadzi lecz nie zważam na to

zaślepiona wiarą pozwolę jej się okaleczyć

oślepić

pogrążyć

 

wkrótce.. ale jeszcze nie teraz

lut 07 2008 bez tytułu
Komentarze: 0

Ale plota ze mnie.. ;P wracałam ze szkoły i plułam sobie w brodę, że nie potrafię zachować tajemnicy  .. yy i zawsze później odwraca się przeciwko mnie. Nawet jeśli to tylko drobnostka.. aż musiałam zajeść złość na samą siebie..nie ma to jak trzecie opakowanie groszków tego samego dnia... no oczywiście jeśli ma się fundusze. Nie wiem jak mi przejdzie przez gardło przyznanie się Sylwii , że przejadłam kasę na składkę na jej imprezę ;P eh.. niech ktoś mi wyjaśni dlaczego niektórzy mają silną wolę a inni nie posiadają jej wcale. Np ja ! sacrebleu! Ambicji, siły woli, zapału, kreatywności, zaangażowania, chęci, umiejętności , talentu we mnie za grosz. A już mądrości to ze świecą szukać ( co ja tak frazeologizmami sypię ??)

Korduś Nasz Kochany zapowiedział sprawdzian z dziewiętnastowiecznej historii powrzechnej. Już się po prostu nie mogę doczekać. Dobrze, że chociaż okresu napoleońskiego nie będzie, bo podchodziłam do uczenia się "Poldka" kilkaktrotnie i zupełnie nie daje się wepchać do mózgu. Chyba nie chce się tak zniżyć, żeby się tam znaleźć. No, wcale mu się nie dziwię....

Aby do wiosny... przedwczoraj wracając do domku poczułąm , że coś smyra mnie po karku. Odwracam się a to Słoneczko łaskocze promykami.. uśmiechnęłam sie do niego, ale nie puściłam oczka, bo na taką zażyłość pozwalam sobie tylko w stosunku do Księżyca. Jakoś do Słońca mam więcej szacunku...No ale wracając to owego momentu.. zauroczyła mnie niedojrzała mandarynka na niebie( było około 15,30),, ojjejku jak mi się chce letnich zachodów słońca..ciepłego obserwowania jak zapada zmrok, a dzień żegna się chłodnymi, ale nie zimnymi podmuchami wiatru... już nie długo.. :)

loveable : :